Dlatego też nie określam, bo nie czuję się na siłach. Prawdę mówiąc dogadałam się z litopsami stosunkowo niedawno, wcześniej mi padały, od kilku sezonów nie mam strat, a od dwóch kwitną.
I też mam w większości Meksyk - numer one są dla mnie lofoforki i turbinki, próbuję trochę ariocarpusów, ale jeszcze chyba nie dorosłam do nich, bo różnie to się kończy. Parę fajnych (według mnie) mammillarii też mi się zebrało. Młode lofki rosną, siewów już w życiu nie planowałam, ale w tym roku zostałam obdarowana sporą kopertą z głównie mammillariami, no to przecież nie wyrzucę
Nie mam dla nich świetlówek, siane na parapet, pierwsza zima idzie, więc pewnie zweryfikuje mi ich ilość.
Wszystko meksykańskie, co w foliaczku stało już posprzątane ze względu na pogodę, została mi na zewnątrz tylko skrzynka z góralami.
Jeżeli chodzi o kwitnienia 2016 to jakichś spektakularnych pokazów nie miałam, ale kilka pierwszorazowych się zdarzyło. Na przykład taka lobivia - od TB. Mam ją od 2013, była wtedy maleńka, nawet nie wiem, czy nie roczna zaledwie. Pierwsze kwitnienie z zakupionej wtedy grupy sieweczek lobivek.
.