Jakby ogród za każdą roślinę zapłacił, to inaczej by o nie dbali. Większość roślin do kaktusiarni przekazała nieodpłatnie ś.p. Pani Zofia Pyjek. Jeszcze w latach 90 rośliny wyglądały, jako tako. Potem zero opieki nad roślinami. Jeszcze jakiś mądry profesor powbijał tabliczki dla personelu, żeby roślin nie podlewać, tylko od czasu do czasu zraszać. Masa roślin przypalona i ledwo żyjąca. Łatwo przyszło, to jak padnie, to zero strat. Nie ma kompetentnej osoby do zarządzania kaktusiarnią.