Witam wszystkich Gospodarzy i Gości forum.
Trafiłem tu, poszukując pomocy. Miewam pod opieką pewnego dość starego kolumnowca z cereusowatych (stary = kilkadziesiąt lat) (najprawdopodobniej
peruvianus). Tej zimy dopadła go jakaś nieznana mi choroba, która dwumetrowego kaktusa załatwiła w ekspresowym tempie. Straszna szkoda! Gdy zorientowałem się, ocalała jedna tylko odnoga. Natychmiast została odcięta od matecznego trzonu, ale widzę, że to nie powstrzymało procesu nawet na zdrowej pozornie odnodze.
Kaktus zaczyna ciemnieć (nazwijmy to brązowieniem) od zewnątrz, tj. od żeber w stronę środka. Zbrązowiałe miejsce natychmiastowo obumiera (drewnieje/zasycha).
Podczas cięcia przyjrzałem się dokładnie miąższowi - był jednolicie biały i wizualnie nie wyglądał nienaturalnie, natomiast miał dość dziwną, nadzwyczaj miękką i elastyczną konsystencję. Również zebra są nienaturalnie miękkie - zapamiętałem kaktusa (za zdrowych czasów) jako raczej zdecydowanie twardego. Wygląda to jakby kaktus w ekspresowym tempie gnił. Byłoby to dość dziwne, bo na pewno nie był przelany, od kilkudziesięciu lat traktowany jest w jednakowy sposób.
Czy - Waszym zdaniem - jest jakaś chemia, która potrafiłaby go jeszcze uratować?
Na zdjęciu są oba kawałki odciętego odrostu, stan z niedziel oraz dzisiaj - widać jak galopuje choroba. Ranę po cięciu zasypałem - z braku czegokolwiek innego - sproszkowanym carbo medicinalis.
Niedziela:
Środa:
Obumarły kaktus:
Będę Wam bardzo zobowiązany za sugestie i podpowiedzi czy i jak uratować tego domownika.
Pozdrawiam,
Łukasz