Jak pewnie wielu z Was, w ciągu kilku ostatnich majowych świat i czasu rozpinającego się pomiędzy nimi, miałem okazję zapoznać się z ostatnim numerem "Kaktusów i Innych".
Żeby zachęcić innych do uczynienia tegoż samego w najbliższym czasie i krótko zrelacjonować poruszone tam kwestię podam skrótowo, co zostało w nim poruszone i co przyciągnęło moją uwagę oraz nasunęło pewne wątpliwości.
W pierwszym dużym artykule, będąc na tropie Wigginsia vorwerkiana, poznajemy specyfikę Kolumbii, królestwa sukulentów i orchidei, co pewnie ucieszy miłośników bardzo dobrze zrealizowanego właśnie w tych klimatach serialu "Narcos". Jaroslav Vich trafnie wytyka błędy w opisie gatunku, jakich dopuścił się Werdermann, jak większa niż podają źródła średnica rośliny i innego koloru kwiaty. Ze swoim współtowarzyszam, Karlem Sladkým, poszukuje także stanowiska Frailea colombiana, jednak bez skutku. Autor sugeruje dość dobitnie, że Wigginsia vorwerkiana zasługuje na miano osobnego gatunku ze względu na jej mocną izolację geograficzną, ja jednak nie byłbym co do tego taki pewien, mając na uwadze jej uzasadnione, moim zdaniem, przesunięcie do miana synonimu Parodia sellowii.
Następnie możemy poczytać m.in. o skutkach próby mrozoodporności Gymnocalycium ferox f. chubutense i zasadniczej roli, jaką odgrywa osłonięcie roślin od chłodnego i wilgotnego powietrza, co ściśle wiąże się z temperaturą odczuwalną, a zaraz poniżej o zaletach podlewania z "rozmachem" i w jaki sposób sposób cefalia przychodzą w sukurs nietoperzom.
Dalej czeka nas fotoreportaż z Madagaskaru, wykonany przez Urszulę Trętowską, zafascynowaną poznawaniem rośliny o masywnych, w przeważającej części gładkich pędach - Pachypodium densiflorum - w górach Andringitra.
Drugim obszernym artykułem, który przykuł moją uwagę dotyczył roślinności wyspy Sokotra. Alain Rzepecky relacjonuje w nim poznawanie niezliczonych na tym archipelagu, niesamowitych endemitów i podkreśla rolę, jaką odegrał w ich nazywaniu ś.p. John Lavranos. Ponieważ świetnych fotografii nie było mi dość, muszę przyznać, że po jego lekturze zacząłem wertować w internecie strony ze zdjęciami tamtejszych ciekawszych sukulentów i moją uwagę przykuła Euphorbia abdelkuri, a w szczególności jej naskórek. Czy ktoś z forumowiczów byłby w stanie porównań ten twór do znanego nam dobrze Astrophytum myriostigma?
Kolejne strony wypełniają ciekawostki na temat znikających (na szczęście okresowo) litopsów, coś dla miłośników "pediaków" i tajemniczy "skaczący" Pediocactus paradinei. W pomiędzy nie wplata się rozbudowane zapewnienie Marka Pilaszka, jak niewiele trzeba, by bardziej przychylnym okiem spojrzeć na niedoceniany rodzaj Notocactus.
Na zakończenie, jeszcze raz chciałbym polecić ostatni, jak i poprzednie numery naszego klubowego czasopisma, ponieważ inspiracji na nadchodzący sezon, począwszy od przemeblowania kolekcji pod względem estetyki, przez wyprawę na kaktusową giełdę do naszych południowych sąsiadów (już 12 maja), a kończąc na dalekich podróżach, w nim co nie miara.