Gdyby ludzie nie mieli dylematów, nie zadali pytań i nie szukali lepszych rozwiązań niż istniejące a tylko słuchali autorytetów to wiesz co by było... Nie twierdzę, że ich metody są złe, nie kwestionuję ich wiedzy i doświadczenia ale szukam roziązania bardziej optymalnego niż już istniejące. Andrzeju, przed Hinzem i Woźniakiem też byli inni kaktusiarze, też pewnie mieli swoje metody ale może oni też mieli własne dylematy i zadawali własne pytania i nie szli ślepo drogą swoich poprzedników dlatego doszlie do tego do czego doszli. Na razie zapoznaję się z biologią ferokaktusów i myślę jak by przybliżyć warunki w uprawie do tych na stanowiskach naturalnych. Wyjaśnię Ci mój sposób rozumowania. Wszędzie różni autorzy piszą, że słońce w naszych szerokościach geograficznych to nie to samo co w Meksyku, oczywiście po części prawda ale skoro mając słońce tylko do 14 E. grusonii dostał różowego naskórka to znaczy, że nie ma aż takiej tragedii, zwłaszcza, że w lato dzień mamy dłuższy niż w strefie zwrotnikowej. Dla wielu gatunków problemem jest temperatura, (Ariocarpus, Feracactus, Echinocactus i in.) bo podlewanie przy zbyt niskiej temperaturze prowadzi do gnicia a zaniechanie podlewania znacznie spowalnia wzrost ale to już wiesz dlatego ludzie trzymają kaktusy w szklarniach. Ale to też nie jest optymalne bo szkło czy platkik zatrzymują UV i kaktusy nie wykształcają takiego pięknego uciernienia jak w naturze. Poza tym cyrkulacja powietrza nie jest najlepsza. Dlatego myślę jak w innys sposób podnieść latem temperaturę otoczenia kaktusom przy zachowaniu bezpośredniej operacji słonecznej.