1
Klinika kaktusów i sukulentów / czy da się coś jeszcze dla niego zrobić?
« dnia: Września 22, 2017, 12:24:57 »
Drodzy Forumowicze,
na kaktusach się nie znam - po prostu mam kaktusa. Mam go chyba ponad 15 lat i do tej pory jakoś sobie radził. Kiedyś był długi, potem wyrosła z niego druga odnoga. Nie pamiętam co się stało - zajmował się nim mój tata - że została właśnie tylko ta odnoga i znakomicie się przyjęła. Kaktus wrócił do mnie i miał bardzo dobry okres. Z tej niezmienionej do tej pory odnogi powyrastało mnóstwo "dzieci". Musiało dobrze robić mu mieszkanie - bardzo nasłonecznione. Teraz po przeprowadzce do kamienicy i chyba po zbytnim podlaniu odnoga zgniła i zawaliła się. "Dzieci" przeżyły. Nie wiem czy słusznie, ale odcięłam je od zgniłej części i ponownie wsadziłam do ziemi, nie podlewając. Przez około 10 dni nic się nie działo, teraz widzę, że największe "dzieci" też zaczynają gnić od dołu. Czytałam coś o posypywaniu ukorzeniaczem, o przeczekaniu i ponownym zasadzeniu, ale nie radzę sobie w gąszczu informacji. Czy da się jeszcze coś zrobić? Czy trzeba te "dzieci" porozdzielać, poucinać na nowo? Bardzo proszę o pomoc - to jest moja najpiękniejsza pamiątka po tacie.
na kaktusach się nie znam - po prostu mam kaktusa. Mam go chyba ponad 15 lat i do tej pory jakoś sobie radził. Kiedyś był długi, potem wyrosła z niego druga odnoga. Nie pamiętam co się stało - zajmował się nim mój tata - że została właśnie tylko ta odnoga i znakomicie się przyjęła. Kaktus wrócił do mnie i miał bardzo dobry okres. Z tej niezmienionej do tej pory odnogi powyrastało mnóstwo "dzieci". Musiało dobrze robić mu mieszkanie - bardzo nasłonecznione. Teraz po przeprowadzce do kamienicy i chyba po zbytnim podlaniu odnoga zgniła i zawaliła się. "Dzieci" przeżyły. Nie wiem czy słusznie, ale odcięłam je od zgniłej części i ponownie wsadziłam do ziemi, nie podlewając. Przez około 10 dni nic się nie działo, teraz widzę, że największe "dzieci" też zaczynają gnić od dołu. Czytałam coś o posypywaniu ukorzeniaczem, o przeczekaniu i ponownym zasadzeniu, ale nie radzę sobie w gąszczu informacji. Czy da się jeszcze coś zrobić? Czy trzeba te "dzieci" porozdzielać, poucinać na nowo? Bardzo proszę o pomoc - to jest moja najpiękniejsza pamiątka po tacie.